Drukuj
Już w sierpniu Waldemar Krzystek, wrocławski reżyser z legnickim rodowodem, przystąpi do zdjęć do swojego najnowszego filmu. „Mała Moskwa” opowie historię tragicznej miłości w polsko-radzieckich realiach Legnicy końca lat 60. O filmie i prawdziwej historii z tamtych lat pisze Zygmunt Mułek w najnowszej Panoramie Legnickiej.

O tym romansie huczała cała Legnica. Żona radzieckiego lotnika ponoć powiesiła się, bo "imperium radzieckie" nie dopuszczało nawet myśli, że taka kobieta może związać się z Polakiem. Miłość przeklęta. Jednostka niczym.

Jest rok 1967. Połowa mieszkańców Legnicy to radzieccy żołnierze. Stąd nazwa Mała Moskwa. Tutaj właśnie przyjeżdżają Jura, lotnik oblatywacz z żoną Wierą. On nie poleciał w kosmos, bo nie był stuprocentowym mężczyzną. Ona piękna, utalentowana kobieta. Chce być szczęśliwa, ale...

Nie nada

Oficjalnie przyjaźń polsko-radziecka kwitnie. To tak na pokaz. Bratnie narody, bratnie armie, wspólny cel - komunizm. A tak naprawdę w Legnicy Rosjanie i Polacy są odgrodzeni murem. Strachu, nieufności, podejrzeń. Bratanie się dosłowne jest zakazane. Nie nada...
Ale zakazany owoc kusi. W ponury wieczór 1967 r. w Teatrze Letnim wielka akademia z okazji 50 rocznicy Rewolucji Październikowej. Wódka leje się wiadrami. Mąż Wiery upija się do nieprzytomności. Młoda piękna Rosjanka wpada w oko Michałowi, przystojnemu polskiemu oficerowi. Rodzi się uczucie... Spotykają się potajemnie. Polski żołnierz nie może bowiem tak po prostu przyjść do domu radzieckiego oficera. KGB czuwa.

Chrzest Ormianina

Sąsiedzi Wiery, młode ormiańskie małżeństwo, pragną ochrzcić swojego synka. Oczywiście, w wielkiej tajemnicy. Ale na chwilę przed wyjściem do kościoła w gościnę do nich przychodzi oficer polityczny. Dramat! Pojawia się Wiera. Matka prosi ją, aby zawiozła w wózku małego na chrzest...
Uroczystość przygotowała matka Michała. I tak Wiera spotyka się ponownie z młodym oficerem. Miłość rozkwita.

- W tamtych latach miałem wielu znajomych Rosjan, którzy chcieli się ochrzcić - wspomina Maciej Juniszewski, legniczanin, historyk miasta. - Spotykaliśmy się w wielkiej konspiracji w moim mieszkaniu. Pomagałem im w tym. Ale to było bardzo niebezpieczne.
Z miłości Wiery i Michała urodziła się córka. Rosjanka chce rozwieść się z Jurą. zamieszkać w Polsce. Imperium jest jednak bezlitosne. To niemożliwe. Finał jest tragiczny. Akurat, gdy wojska Układu Warszawskiego wkraczają do Czechosłowacji Wiera zostaje zaproszona na przejażdżkę wojskowym samochodem. Jura dowiaduje się, że popełniła samobójstwo. Po wielu latach przyjeżdża z córką odwiedzić jej grób.

Historia prawdziwa

- Ta historia wydarzyła się naprawdę - opowiada urodzony w Legnicy reżyser Waldemar Krzystek. - Ja sam nawet zakochałem się w Rosjance. Nie dość, że była to miłość zakazana, to jeszcze spotykaliśmy się na terenie gdzie wstęp dla Polaków był zakazany. Pamiętam, że świetnie całowała. Takich historii było tysiące.
Waldemar Krzystek napisał scenariusz Małej Moskwy przed kilku laty. Zdjęcia zamierza rozpocząć w sierpniu, w rocznicę napaści na Czechosłowację.
- Tę historię pamiętam z lat wczesnej młodości - wspomina reżyser. - Opowiadała mi o niej mama. W tej opowieści jest coś przejmującego, ale jednocześnie niewiarygodnego. Zbyt wiele było podejrzanych faktów. Być może czyjeś ręce wspomogły tę tragedię.

Zakochany sierżant

Wojciech Kondusza jest autorem książki, która też nosi tytuł „Mała Moskwa„. Opowiada w niej historię tragicznej miłości Rosjanki i polskiego żołnierza. Może właśnie o niej huczała Legnica, a Waldemar Krzystek napisał wzorując się scenariusz swojej "Małej Moskwy".
Był rok 1965. Ona żona radzieckiego oficera o urodzie modelki powiesiła się w Lasku Złotoryjskim. Tadeusz Gumińskin, nieżyjący już legnicki historyk, opisał to we wspomnieniach, które przytacza Kondusza: "Trup wisiał trzy dni. Twarz uszkodziły ptaki. Przyczyną tragedii było polecenie wyjazdu z Polski w ciągu trzech dni". Dlaczego? Za często kontaktowała się z Polakami.

Inne relacje mówią, że zakochała się w żonatym polskim sierżancie. Małżeństwa mieszkały w pobliżu i się przyjaźniły. Wybuchła namiętna miłość. Zazdrosna żona sierżanta doniosła o romansie władzom radzieckim. Ujawnienie takich kontaktów miało jeden finał - polecenie wyjazdu w ciągu trzech dni, często na Wyspy Kurylskie.
- Sierżant brał udział w pogrzebie. Na trumnie złożył bukiet białych róż. Niebawem służbowo został przeniesiony do Wrocławia. Żona odeszła od niego. Podobno groził, że ją zastrzeli. W końcu rozwiedli się. Kilka lat później również tragicznie zginął. Na cmentarzu radzieckim w Legnicy, na grobie Rosjanki wciąż składane są kwiaty. Starsi legniczanie pamiętają tę tragiczną i owiana legendą miłość Rosjanki i Polaka - opisuje Wojciech Kondusza.

Szczęśliwy finał

Nie wszystkie historie miłosne z tamtych czasów kończyły się tragicznie. Swietłana Adamiec przyjechała do Małej Moskwy z Mińska. Był koniec lat 80. Dostała posadę kierowniczki radzieckiej apteki. W tamtych czasach można już było bez obaw spotykać się z Polakami. Poznała Marka. Zaiskrzyło Postanowili się pobrać.
- KGB wiedziało wszystko - mówi Swietłana. - Przyszedł do mojego mieszkania taki smutny pan z teczką i dał propozycję nie do odrzucenia. Oczywiście, mogę zostać w Polsce, pod warunkiem, że będę z nim współpracowała. Donosiła, co się tu dzieje.
Odmówiła. Nazajutrz, gdy przyszła do pracy główny lekarz powiedział jej, że osobiście ma ją odwieźć do przejścia granicznego w Brześciu.
 
 - To był porządny człowiek – wspomina Swietłana. - Wyciągnął z sejfu mój paszport, dał mi go i powiedział układaj sobie życie tu w Polsce. Za tę przysługę nie otrzymał służbowej wołgi.
Przez kilka tygodni ukrywała się u przyjaciół. Potem wzięła ślub. Aby pracować jako farmaceutka zmieniła obywatelstwo. - Kocham swój kraj i tęsknię, ale kocham też Legnicę – zwierza się Swietłana. - Polska jest drugą moją ojczyzną.
Jej życie się ułożyło. Z mężem wychowują dwójkę dzieci. Jest właścicielką apteki.

Grób Wiery

Film: czasy współczesne, Legnica. Przyjeżdżają do Legnicy Jura i córka Wiery, też nosząca to samo imię. Ona jest podobna do matki. Ta sama uroda. Jest arogancka. Nie darzy sympatią Polaków. Ojciec oprowadza ją po mieście. Po szpitalu, gdzie się urodziła. Po lotnisku gdzie Jura startował do lotów. To już ruiny. Córka kpi, że tyle zostało z potęgi Związku Radzieckiego.

Wreszcie grób matki na cmentarzu obywateli radzieckich. Nieznajoma Polka przynosi kwiaty. Mówi, że historia Wiery i Michała poruszyła miasto. Dlatego go odwiedza... - Jeden ze znajomych Rosjan żałował, iż tej gorzkiej historii nie opisał jego rodak - mówi Waldemar Krzystek. – Pokazałby jak cała ideologia Związku Radzieckiego runęła. Jak miliony ofiar poszły na marne. I jak o ludziach takich jak Wiera decydowało imperium, dla którego jednostka była niczym.

Casting w wielkiej Moskwie

Wskrzeszenie Małej Moskwy z lat 60 to przedsięwzięcie trudne. Legnickie lotnisko, na którym służył Jura, to dziś centrum handlowe. Hangary zamieniono w markety. Dlatego reżyser zdjęcia nakręci na innym poradzieckim lotnisku - w Krzywej. Teatr Letni, w którym poznali się Wiera z Michałem zamieniono w nowoczesną dyskotekę. Prawdopodobnie te sceny będą kręcone w byłym Wojewódzkim Domu Kultury. Filmowcy wejdą też do zdewastowanego poradzieckiego szpitala w Lasku Złotoryjskim.

- Największy kłopot sprawią mi zapewne zdjęcia zimowe - martwi się reżyser. - Łatwiej chyba wygrać w totolotka niż zobaczyć teraz śnieg w Legnicy. Będziemy musieli chyba korzystać z armatek śnieżnych.
Rolę Jury radzieckiego lotnika reżyser chciałby powierzyć rosyjskiemu aktorowi Konstantemu Chabieńskiemu, znanemu z filmu  "Nocna straż".
- Oglądam wszystkie współczesne filmy rosyjskie - mówi Waldemar Krzystek. - Na castingu w Moskwie wybiorę aktorkę do roli Wiery. Wówczas dostosuję do niej polskiego aktora.

(Zygmunt Mułek, „Wielka miłość w Małej Moskwie”, Panorama Legnicka, 8.05.2007)