Drukuj
Wczoraj (27 marca) we wrocławskim Capitolu świątecznie i po marszałkowsku nagradzano aktorów i spektakle, najlepsze zdaniem oceniających w roku 2006. "Nagrody przyznane według wszelkich demokratycznych kanonów dostali ci, którzy uzyskali najwięcej głosów, ale teatralny portret Dolnego Śląska urodził się z tego fałszywy". Dlaczego? O tym pisze Krzysztof Kucharski w dzisiejszym felietonie codziennym Słowa Polskiego-Gazety Wrocławskiej pt. "Demokratyczny kac teatralny".

Świętowałem wczoraj, jak należało, Międzynarodowy Dzień Teatru, ale wychodziłem z wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol z psychicznym kacem. Wszystko odbyło się jak trzeba: kwiatek, buzi, kasa (całkiem przyzwoita), nagrody przyznane według wszelkich demokratycznych kanonów, dostali ci, którzy uzyskali najwięcej głosów, ale teatralny portret Dolnego Śląska urodził się z tego fałszywy.

Wynika z niego, że w roku 2006 Wrocław potęgą teatralną był i basta. A doskonale wiem i tuszę, że nie tylko ja, iż potęgą nie był. Ciekawsze spektakle można było oglądać w Jeleniej Górze, Legnicy i Wałbrzychu. Tej niesprawiedliwości czuję się winny, bo w obradach kapituły przyznającej nagrody uczestniczyłem i protokół z tychże obrad podpisałem niejako akceptując ich wynik.

Spektaklu, czy aktorskiej kreacji nie da się zmierzyć jak skoku Adama Małysza. Nie chcę odbierać w żaden sposób honorów tegorocznym laureatom teatralnych nagród marszałka, ale chcę pozbyć się kaca. Chodzi o to słówko "niejako". Wszystkim laureatom nagród marszałka gratuluję, ale uważam, że trochę niesprawiedliwie spektaklem roku zostało dokumentalne przedstawienie "Transfer", z którym przegrały smakowite wałbrzyskie "Trzy siostry" w reżyserii Julki Wiktoriańskiej (pseudonim Piotra Kruszczyńskiego). "Transfer" był z całą pewnością wydarzeniem socjologicznym, historycznym i politycznym w teatrze i powinien konkurować z Archipelagiem Różewicza, czyli festiwalem twórczości wrocławskiego poety o miano wydarzenia roku. Choć pewnie tę batalię, by przegrał.

Wśród spektakli nominowanych nie znalazło się niesprawiedliwie jeleniogórskie "Espresso" Frangione w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej. To bym jeszcze jakoś przebolał, ale braku Przemysława Bluszcza wśród panów kandydujących do nagrody, przeboleć nie mogę. Niestety, byłem jedynym, który na niego głosował. Nie było też wśród nominowanych zdobywczyni jeleniogórskiego Srebrnego Kluczyka za aktorską kreację - Magdaleny Kuźniewskiej we wspomnianym nieco wyżej "Espresso".

Wybiegając w przyszłość sądzę, że powinien powstać szczegółowy regulamin przyznawania poszczególnych nagród, a odpowiedzialną rolę sędziów powierzyć należy osobom oglądającym wszystkie spektakle. Tak jak było to w latach minionych.

(Krzysztof Kucharski, "Demokratyczny kac teatralny", Słowo Polskie-Gazeta Wrocławska, 28.03.2007)