Jest największym przyjacielem legnickiego teatru. Samo „Made in Poland” Wojcieszka oglądał… 24 razy! Tylko jeden raz w trzydziestoletniej historii sceny dramatycznej w Legnicy - i tylko z powodu choroby - opuścił premierę. Lubiński polonista Ludwik Gadzicki w teatralnej Caffe Modjeska zaprezentował ostatnio najnowszy tomik swoich wierszy.

- Pierwszy wiersz napisałem, gdy miałem 17 lat. Było to w 1961 roku – wspominał na kawiarnianym spotkaniu, w trakcie którego prezentował dwa świeżo wydane tomiki poetyckie: „Uwierzyć sobie” i wznowiony po latach „Ciągle więcej”.

– Piszę bez ustanku, ale nie tylko wiersze. Od 24 lat zapisuję codziennie swoje uwagi i spostrzeżenia dotyczące tego, co dzieje się wokół mnie. Jest tego ponad 300 zeszytów. Ponieważ kocham teatr, to najwięcej miejsca poświęcam właśnie tej sztuce. Wydam kiedyś te zapiski, może nie wszyscy się obrażą. Ale to możliwe, bo staram się być w swoich notatkach szczery do bólu.

Mimo że Ludwik Gadzicki, absolwent polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, jest mieszkańcem Lubina, nie jest w stanie policzyć ile razy zasiadał już na widowni legnickiego teatru. – Może ze 2 tysiące? – śmieje się. – No, mogę się mylić o jakieś sto przedstawień – dodaje szybko.

Pierwszy raz przyglądał się legnickim aktorom latem 1977 roku, jeszcze przed pierwszą, historyczną premierą „Lata w Nohant” Iwaszkiewicza, która dała początek nowej polskiej scenie dramatycznej.

- Teatr w Legnicy jeszcze nie był gotowy, kończył się remont obiektu, i próby odbywały się w Lubinie w tamtejszym Domu Kultury Zagłębia Miedziowego – wspomina. – Nie było łatwo podejrzeć, co przygotowują artyści. Musiałem użyć podstępu, by dostać się na salę prób, bo wcześniej grzecznie mnie pogoniono z uzasadnieniem, że „wstęp tylko dla ludzi teatru”.

W całej, już trzydziestoletniej historii legnickiego teatru lubiński polonista tylko raz opuścił premierę przedstawienia. – Byłem w szpitalu, nie dało rady – usprawiedliwia się.

Pytany o legnickich aktorów, którzy utkwili mu w pamięci, Gadzicki wymienia bez wahania: - Krystyna Hebda, Juliusz Dziemski, a ze współczesnych:  Małgorzata Urbańska, Przemysław Bluszcz, Janusz Chabior.