Nadkomplet publiczności z widowni ustawionej na scenie oglądał sobotnią premierę metafizycznej komedii Tankreda Dorsta „Zamknięte z powodu bogactwa”. Najnowszy spektakl legnickiego Teatru Modrzejewskiej wyreżyserował Jacek Papis. Pospektaklowe opinie widzów, na gorąco recenzujących dokonania twórców i wykonawców przedstawienia, były wyjątkowo i krańcowo zróżnicowane. Od entuzjazmu i zachwytu, do zawodu i znudzenia…
„Forsa wprawia w ruch ten świat” – śpiewała Liza Minnelli w nagrodzonym ośmioma (!) Oscarami „Kabarecie”, słynnym filmie Boba Fosse’a sprzed (trudno uwierzyć…) 35 lat. Ludzie, którzy swoje doświadczenia utrwalali w przysłowiach i powiedzonkach wiedzieli to od dawna. Na polskich Kujawach już setki lat temu mawiano wprost: „Za pieniądze ksiądz się modli, za pieniądze lud się podli…”.
Punkt wyjścia do jednej z nowszych sztuk Tankreda Dorsta (1998), której polską prapremierę oglądaliśmy w sobotni wieczór (17 lutego) w legnickim Teatrze Modrzejewskiej wydaje się identyczny. Bohaterowie „Zamkniętego z powodu bogactwa” małżeństwo Max (Bogdan Grzeszczak) i Róża (Joanna Gonschorek), drobni sklepikarze, z dnia na dzień dzięki wygranej na loterii stają się milionerami. Obdarzeni nagłą fortuną mają wrażenie, że po latach małżeńskiej i drobnomieszczańskiej monotonii codzienności i nudy, stają się wyjątkowi. Co więcej, wydaje im się, że wygrany los - dając stos pieniędzy - obdarza ich absolutnym szczęściem.
„Pieniądze są naszym szczęściem” – twierdzi z przekonaniem Róża, choć po cichu marzy o miłości i macierzyństwie. „A co to jest, jak nie szczęście, co?” – pyta jej mąż Max klientkę sklepu, pokazując jej leżący na stole stos banknotów. Wyobraża je jednak sobie jako ucieczkę od małżeńskiej rutyny, do świata silnych, bogatych i władczych macho, znanych mu z telewizji i tabloidów. W konsekwencji marzy o młodej kochance i egzotycznych podróżach
Max napawa się zatem poczuciem władzy: jako posiadacz ogromnej ilości banknotów potrafi żądać, karać i wydrwiwać, nachalnie eksponując swoją zamożność, nie wstydząc się sztubackich dowcipów i arogancji. Róża miota się od jednego bzdurnej propozycji do drugiej. Szybko okazuje się, że małżonkowie nie mają nawet pomysłu na co wydać fortunę: kupimy konia, fabrykę, pojedziemy na wyspę z wulkanem, może jeszcze parę cennych antyków. Albo fortepian. – Ale ja nie umiem grać – oponuje Róża. – To kupię ci też pianistę – Max wydaje się nie mieć wątpliwości, że wszystko jest do kupienia.
Banalna historia, że wielka kasa czyni spustoszenia w głowie? Rzecz okazuje się bardziej złożona, bo i Dorst nie jest przeciętnym dramaturgiem. Przewrotność, a może wnikliwość autora polega bowiem na tym, że nie daje oczywistych i narzucających się stereotypowych odpowiedzi. I gdy bohaterowie przedstawienia roztrwonią w końcu majątek, nie będą ludźmi przegranymi…
- Myślę, że w gruncie rzeczy piszę ciągle jedną sztukę, na ten sam temat. Człowiek gra rolę, której wymaga od niego społeczeństwo, moralność publiczna. Jest to fatalna gra, a właściwie także komedia: komizm i smutek, zło i szaleństwo - wszystko to się miesza – mówił kilka lat temu Tankred Dorst.
- Ten spektakl to po sylwestrowym i kostiumowym „Mizantropie” kolejny dowód, że jako teatr nie stoimy w miejscu, że chcemy się rozwijać i różnicować oblicze naszych przedstawień. Właśnie dlatego szukamy nowych tekstów i zapraszamy do współpracy nowych twórców. Nie jestem miłośnikiem niemieckiej dramaturgii i niełatwo było reżyserowi Jackowi Papisowi przekonać mnie to tej realizacji. Ale ostatecznie udało mu się… - mówił na popremierowym spotkaniu z twórcami dyrektor teatru Modrzejewskiej Jacek Głomb.
- Wiele lat szukałem miejsca, by zrealizować ten dramat Dorsta. Było ciężko, ale bardzo wszystkim dziękuję, że to właśnie w Legnicy udało mi się zrealizować moje marzenie – dzielił się wrażeniami reżyser spektaklu Jacek Papis.
Popremierowe reakcje widzów były skrajnie zróżnicowane
od entuzjazmu i zachwytu do malkontenctwa i określeń typu „kicha i nuda”:
- Świetne! Na pewno będę zachęcał młodzież, żeby obejrzała to przedstawienie (Ludwik Gadzicki, polonista z Lubina).
- Wspaniała była Joanna Gonschorek. Było też kilka innych dobrych ról, ale całość podobała mi się umiarkowanie (Joanna Kiełkowicz, legnicka sędzina)
- Od czasu „Wesela raz jeszcze” żaden legnicki spektakl nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Bardzo dobrego wrażenia… (Jerzy Rybiewski, Stowarzyszenie Przyjaciół Teatru Modrzejewskiej).
- Nie przepadam za niemieckim poczuciem humoru, ale… OK., niech będzie. Pewne jest, że legniccy aktorzy nie zawiedli, ale warto to trochę „podkręcić” (Krzysztof Kucharski, recenzent teatralny)
- Komedia? No może, ale nie jestem do końca o tym przekonana. Z pewnością przydałyby się skróty (Dorota Purgal, wiceprezydent Legnicy).
- Nie rozumiem dlaczego musiałem w potwornym ścisku siedzieć na scenie. Były dłużyzny, ale to solidne przedstawienie, chociaż bez fajerwerków (Zygmunt Mułek, reporter Słowa Polskiego-Gazety Wrocławskiej).
- Nie podobało mi się, bo było rozlazłe i nudne (Joanna Michalak, KGHM Polska Miedź).
- Dobre i niegłupie. Świetny Bogdan Grzeszczak. Tylko pojęcia nie mam po co realizatorzy użyli projekcji na telebimach. Rozpraszało i niczego interesującego nie pokazywało (Przemysław Wenda, młody miłośnik teatru, aktor-amator).
**************************************************
Teatr Modrzejewskiej w Legnicy
Tankred Dorst
współpraca: Ursula Ehler
ZAMKNIęTE Z POWODU BOGACTWA
przekład: Elżbieta Jeleń
reżyseria: Jacek Papis
scenografia: Wojciech Radtke
muzyka: Hanna Klepacka
premiera: 17 lutego 2007
spektakle także:
21 i 22 lutego o godz. 11.00; 23 i 24 lutego o godz. 19.00
oraz w niedzielę 25 lutego o godz. 18.00
bilety: 25 i 15 zł
Obsada:
Max Gallenz – Bogdan Grzeszczak, Róża Gallenz – Joanna Gonschorek, Norach, taksówkarz – Tadeusz Ratuszniak , Coco, młoda kobieta – Magda Skiba, Axel, kelner – Paweł Palcat, Ilsa, studentka – Ewa Galusińska , Olga Gereck, nieco zwariowana starsza pani ze swą martwą siostrą – Anita Poddębniak, siostra Olgi - Małgorzata Urbańska, Uwe, aktor pornograficzny/reporter telewizyjny – Rafał Cieluch, pan Szczyp, doradca inwestycyjny/fotograf – Paweł Wolak