Drukuj
"Transfer!" Jana Klaty w Teatrze Współczesnym - nie może być innej odpowiedzi na pytanie o teatralne wydarzenie mijającego roku na Dolnym Śląsku. Ale lista zjawisk, które zadowoliłyby miłośników teatru wcale się na tym nie kończy. Do udanych zaliczy także rok 2006 dyrektor legnickiej sceny Jacek Głomb - podsumowuje Tomasz Wysocki z Gazety Wyborczej - Wrocław.

Przedstawienie Klaty wywołało szum medialny na długo przed listopadową premierą. Temat spektaklu - losy Polaków i Niemców przesiedlonych po II wojnie - zaniepokoił gdyńską senator Prawa i Sprawiedliwości Dorotę Arciszewską-Mielewczyk oraz członków Powiernictwa Polskiego.

Jednak prawdziwe poruszenie i wzruszenie przyniosła premiera sztuki - Klata przygotował przedstawienie o szaleństwie historii i cenie, jaką za decyzje polityków przyszło zapłacić milionom przesiedleńców. Dziewięcioro z nich wystąpiło na scenie, a ich autentyczne relacje pokazały zupełnie nowe oblicze teatru. Politycy, uczcie się od artystów! Scena Krystyny Meissner pokazała, że teatr może ciągle jeszcze mówić wyrazistym językiem o ważnych sprawach, odnosić się do historii, oceniać jej mechanizmy.

Nie minęło kilka tygodni i sytuacja się powtórzyła - wrocławski Współczesny znów przyciągnął uwagę nie tylko polskich teatromanów. Wszystko za sprawą premiery "Kartoteki" Tadeusza Różewicza w reżyserii Michała Zadary. Brawurowa inscenizacja wydanego w 1960 tekstu, nawiązująca do awangardowego teatru, okazała się zastrzykiem młodości i doskonałym prezentem dla pisarza-jubilata, świętującego w tym roku 85. urodziny.

Zadara ma wrócić do Wrocławia w maju. W Teatrze Muzycznym "Capitol" wystawi "Operetkę" Witolda Gombrowicza. Zderzenie klasyki i nowoczesnego spojrzenia na nią, zestawienie awangardy i tradycji zapowiedział Konrad Imiela, który w kwietniu zastąpił na stanowisku szefa Capitolu Wojciecha Kościelniaka. Jego pierwszym przedsięwzięciem była "Śmierdź w górach". Sam pomysł - groteskowy, psychodeliczny antymusical - był doskonały, ale jego realizacja wypadła słabiej. Mimo to Imiela zasłużył na pochwałę, bo w Capitolu dzieje się sporo i ciekawie. Ruszyła mała scena, na dużej prezentują się kolejni topowi goście i interesujący twórcy z muzycznego offu.

Ten rok do udanych zaliczy Jacek Głomb, dyrektor Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy. Najpierw przywiózł serię nagród z gdyńskiego Festiwalu Szekspirowskiego za "Otella. Przedstawienie pokazał później w Stanach Zjednoczonych. Do Legnicy wrócił ze stołecznych wojaży artystycznych Przemysław Wojcieszek. Przygotował kameralne, naładowane emocjami i poruszające przedstawienie - "Osobisty Jezus", z Przemysławem Bluszczem w roli głównej.

Za to zupełnie zmarnowany został 60. sezon Teatru Polskiego we Wrocławiu. Prawie sześć miesięcy trwały nieudolne poszukiwania następcy dyrektora Bogdana Toszy. W karuzeli nazwisk nowych szefów wymieniano reżyserów: Pawła Miśkiewicza, Annę Augustynowicz, Piotra Cieplaka, krytyka Jacka Sieradzkiego oraz aktorów: Andrzeja Seweryna i Wojciecha Pszoniaka. Ten ostatni dostał nawet oficjalną propozycję pokierowania największym teatrem na Dolnym Śląsku, jednak po kilku tygodniach namysłu nie podjął wyzwania. Ostatecznie w czerwcu marszałek województwa powierzył stanowisko Krzysztofowi Mieszkowskiemu, redaktorowi naczelnemu "Notatnika Teatralnego". Wtedy na solidne przygotowanie repertuaru na kolejny sezon było już dawno za późno.

Mieszkowski zaczął dyrektorowanie z impetem, zatrudnił grupę młodych reżyserów i dramaturgów, zaangażował sztab współpracowników i ekipę od promocji. Zapowiadał stworzenie teatru prowokacyjnego, idącemu wbrew mieszczańskim oczekiwaniom. Jednak dwie pierwsze premiery: "Terrordrom Breslau" w reżyserii Wiktora Rubina oraz "One", zrealizowane przez Monikę Pęcikiewicz, wypadły słabo i z pewnością nie zostaną zaliczone do wydarzeń artystycznych.
Na zauważalne zmiany w sposobie funkcjonowania teatru pod rządami Krzysztofa Mieszkowskiego trzeba poczekać jeszcze co najmniej rok. Tymczasem szef Polskiego zostawił sobie asekurancko fotel redaktora naczelnego "Notatnika Teatralnego", jakby sam nie wierzył w powodzenie swojej misji przy ul. Zapolskiej.

Lista wydarzeń godnych doceniania jest jeszcze długa: kolejna, świetna edycja Brave Festival, organizowana przez Grzegorza Brala i jego teatr Pieśń Kozła, arcyciekawe książki: "Teatr bez majtek" prof. Józefa Kelery oraz "Mój Grotowski" z tekstami znanego wrocławskiego krytyka i dziennikarza Tadeusza Burzyńskiego.

W 2006 roku było co oglądać w teatrach na Dolnym Śląsku. Przyszły rok także zapowiada się ciekawie. Na pewno kawał światowego teatru przyniesie kolejna edycja Festiwalu Dialog-Wrocław. Dyrektor Mieszkowski zapowiada premiery Mai Kleczewskiej i Przemysława Wojcieszka - autorów wyznaczających nowe drogi dla polskiego teatru.

Rozchwytywany przez dyrektorów scen Wojcieszek zamierza pracować także w Wałbrzychu, a znając pomysły Jacka Głomba - do Legnicy też na pewno warto będzie jeździć. Czyli mimo wszystko było dobrze, a może być jeszcze lepiej.


(Tomasz Wysocki, Gazeta Wyborcza - Wrocław online, 29.12.006)