Drukuj
Sobota i niedziela (21 i 22 października) w Teatrze Modrzejewskiej należą do „Porucznika z Inishmore” Martina McDonagha. To ostatnia w tym roku szansa, by w Legnicy obejrzeć „zabójczo śmieszną komedię o irlandzkich terrorystach, tak przerażającą, że chce się umrzeć, nie przestając się śmiać!” (Daily Express) - z Robertem Gonerą w roli tytułowej. O angielskim autorze, który podbił polskie teatry, a w tym roku dostał także Oscara (za film krótkometrażowy), pisze Michał Smolis w Dzienniku-Kultura TV.

Na polskich scenach trwa nieformalny festiwal Martina McDonagha. Tylko w Warszawie w ciągu najbliższych dwóch tygodni irlandzki pisarz doczeka się dwóch nowych przedstawień.

Już 21 października Agnieszka Glińska pokaże w Teatrze Małym (scena Teatru Narodowego) "Poduszyciela" z Marcinem Hycnarem, Piotrem Machalicą, Krzysztofem Stelmaszykiem i Wojciechem Solarzem w rolach głównych. 4 listopada w teatrze Ateneum odbędzie się premiera "Czaszki z Connemary" w reżyserii Kazimierza Kutza, zagrają m.in. Teresa Budzisz-Krzyżanowska i Jan Kociniak.

W Opolu grana jest "Królowa piękności z Leenane", w Szczecinie "Pan Poduszka" (inna wersja tytułu "Poduszyciel"), ten sam dramat będzie też realizowany w Kaliszu. W ciągu ostatnich pięciu lat sztuki Irlandczyka doczekały się u nas ponad 20 inscenizacji. Były wśród nich przedstawienia wybitne: choćby "Królowa piękności z Leenane" w warszawskim Teatrze Dramatycznym z wybitnymi rolami Mirosławy Dubrawskiej i Jadwigi Jankowskiej-Cieślak albo "Kaleka z Inishmaan" przygotowany przez Agnieszkę Glińską i Władysława Kowalskiego w stołecznym Teatrze Powszechnym.

Rekordy frekwencyjne bije "Porucznik z Inishmore" wystawiony przez Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Gdzie tkwi klucz do międzynarodowego sukcesu pisarza? McDonagh jest zrozumiały na każdej szerokości geograficznej, bo nie skupia się na palących problemach współczesnej Irlandii - konfliktach religijnych, etnicznych czy politycznych, relacjach z Wielką Brytanią. Jego znaki firmowe to prostota konstrukcji, mięsisty dialog i oszczędny styl.

McDonagh ukształtował język literacki, czytając dramaty Davida Mameta i Harolda Pintera, ale też słuchając rozmów krewnych z irlandzkiej prowincji Galway. W efekcie mamy wypadkową slangu z angielskiego przedmieścia i wiejskiej mowy Irlandczyków. Pisarz portretuje głównie społeczność irlandzkiej wsi, jej szarą codzienność, którą bohaterowie wypełniają piciem whisky ponad miarę, bójkami i plotkami. W tę pozornie bezbarwną rzeczywistość wkradają się dramaty. Styl pisania jest powściągliwy, obfituje w absurdalny humor.

¬ródłem inspiracji dla McDonagha jest kino Quentina Tarantino, filmy akcji Johna Woo, jak również telenowele. McDonagh odkrył Irlandię, a "odkrywając ten kraj, odnalazł swój własny głos" - napisał o nim irlandzki krytyk. Autor "Poduszyeiela" musiał odkrywać Irlandię, bo od urodzenia (1970) mieszka w Londynie. Pochodzi z rodziny robotniczej, sam zakończył edukację w wieku 16 lat. Od tamtej pory parał się różnymi pracami, ale nie przeszkadzały mu one w pisaniu nowel i opowiadań, scenariuszy filmowych i słuchowisk radiowych. Teksty wytrwale wysyłał do BBC, a stacja z równą konsekwencją je odrzucała.

To go nie załamało. Pierwszy dramat napisał, gdy wszystkie próby jego twórczości zostały odrzucone. "Sztuki teatralne - jak twierdzi pisarz - to jedna z najłatwiejszych form. Musisz znaleźć odpowiedni język, jakąś historię, parę fajnych postaci i piszesz". Tak powstała "Królowa piękności z Leenane" (1996). - Staram się napisać określoną liczbę stron każdego dnia, pracując nie więcej niż trzy godziny. "Królowa..." zabrała mi ponad tydzień - mówił w jednym z wywiadów.

Teatralny debiut McDonagha szybko trafił na sceny West Endu i został obsypany prestiżowymi nagrodami. Z przyznaniem The Evening Standard dla najlepszego dramaturga debiutanta wiązał się skandal. McDonagh podczas transmitowanej przez telewizję gali był w sztok pijany, nie zdołał wejść na scenę po nagrodę, a niewybrednymi uwagami zbulwersował towarzystwo. Sean Connery próbował więc go uciszyć, ale - wraz z wielomilionową widownią - usłyszał krótkie: "Fuck off".

Tak zaczęły się potyczki McDonagha z prasą, która doceniała jego warsztat, ale wytykała mu bezczelność i zarozumialstwo (pisarz porównywał się do młodego Orsona Wellesa). W konsekwencji przestał udzielać wywiadów. Od połowy lat 90. zrezygnował też z pisania dla teatru. Zajął się pracą nad filmem jako scenarzysta i reżyser. Tegoroczny Oscar dla McDonagha za krótki metraż "Six Shooter" może utwierdzić go w tym postanowieniu. Niewykluczone, że reżyserom teatralnym zafascynowanym jego twórczością pozostanie powracać wciąż do tych samych utworów.

(Michał Smolis, ”Bestseller co tydzień”, Dziennik – Kultura TV, 20.10.2006)

*********************************************************************************


Teatr Modrzejewskiej w Legnicy

Martin McDonagh
„Porucznik z Inishmore”

tłumaczenie: Klaudyna Rozhin
reżyseria: Anna Wieczur-Bluszcz
scenografia: Małgorzata Bulanda
premiera: 6 grudnia 2003

W „Poruczniku z Inishmore” Martina McDonagha oglądamy portret irlandzkich terrorystów, niedojrzałych emocjonalnie, zaplątanych w rywalizację. O takich ludziach mówi się zazwyczaj ze śmiertelną powagą. Tymczasem autor kpi z nich, ile się da. W efekcie, mimo nagromadzenia scen, gdzie krew tryska, a trup ściele się gęsto, zaskoczeni widzowie reagują z coraz większym śmiechem.

Na Inishmore, jednej z irlandzkich wysp, ktoś rozjechał czarnego kocura o imieniu Tomaszek. Właścicielem biednego zwierzaka okazuje się Padraic (Robert Gonera), członek paramilitarnej bojówki jednej z irlandzkich grup terrorystycznych. Młody chłopak rozpoczyna polowanie na rzekomych zabójców kota. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli. Wszak nie od dziś wiadomo, że gdy kot czarny, to los marny...

Wielkie powodzenie tej sztuki sprawiło, że od kilku lat „Porucznika z Inishmore” znajdziemy nie tylko w repertuarze Teatru Modrzejewskiej w Legnicy, ale także na scenach: Teatru Współczesnego w Szczecinie, Teatru Żeromskiego w Kielcach i Teatru Współczesnego w Warszawie (z Borysem Szycem w roli tytułowej).