Drukuj
Jeszcze do końca października w Teatrze Modrzejewskiej oglądać można wystawę satyrycznych prac Mieczysława Legusa. Dla miłośników legnickiego „Satyrykonu” przygotowało ją Legnickie Centrum Kultury, które autora pokazywanych rysunków i komiksów (w części znanych z łamów gazet), określa jako „niebezpiecznego osobnika zagrażającego jedności moralno-politycznej narodu, bowiem śmieszy, tumani, przestrasza, deprawuje, a co gorsze na cnotę nastaje i z Władzi (tej z lewa i prawa) kpi okrutnie”.

Szanowni Państwo, Mięto Legus bez zahamowań oddaje się siedmiu głównym grzechom satyryków – twierdzą zgodnie organizatorka wystawy Elżbieta Pietraszko (LCK) i autor poniższej wyliczanki Zbigniew Nikitorowicz

PRZEWROTNOŚć. Rysowanie jest dla niego tylko pretekstem, na pozór błahym i niewinnym, zęby opowiedzieć historyjkę o kondycji człowieka i otaczającej nas cywilizacji.

NIECZYSTOŚć. Uprawia perwersyjne numery z niejakim poczuciem humoru. Doprowadzić odbiorcę do stanu zdrowego rechotu, to dla niego za mało. Mięto Legus woli obracać się w oparach groteski, absurdu i wieloznaczności. Lamie stereotypy i konwenanse myślowe. Każdy z nas może odnaleźć siebie w jego rysunkach. Już było wielu takich, którzy najpierw zdrowo rechotali, a później ze złości deptali swoją czapkę, kiedy odkryli, zez samych siebie się śmieją.

BRAK POSZANOWANIA AUTORYTETÓW. Mięto nie obala pomników, nie podkłada pod nimi bomb, ani nie pali dziel klasyków. Nie rzuca tym bardziej jajek w naszych kochanych polityków. Używa najbardziej niebezpiecznej broni. Załatwia ich śmiechem, ironią, pokazaniem absurdu, do którego prowadzi zbytnia powaga i stawianie się za życia na cokołach. Legusa nie interesuje opalona twarz Andrzeja Leppera. Woli go przyłapać bez meikapu i w gumofilcach.

SZARGANIE NARODOWYCH ŚWIęTOŚCI. Mięto nie szanuje nawet naszej mowy ojczystej. Z dziką rozkoszą lamie święte zasady gramatyki i ortografii. A zdradliwą drogą językowych łamańców prowadzi nas niepostrzeżenie na drugą stronę rzeczywistości. Dzisiaj, kiedy pada tak wiele podniosłych i nadętych deklaracji, językowe zabawy Legusa są jak szklanka chłodnej wody. Słowa mogą bawić, a nie tylko służyć do prostej komunikacji lub walki.

NIEZALEŻNOŚć. Wypuścił na wolność Buca i Becwała, żeby nam wszystkim pokazywali wala. I sam bierze z nich przykład. Mięto przez wiele lat rysował dla białostockiego „Kuriera Porannego". Jednak w dobie tabloidyzacji prasy ironie i aluzje wypiera dosłowność zdjęcia. Rysunek bywa najczęściej ozdobnikiem. Jednak Legus nie ulega tej modzie. Woli trwać przy swoim, nawet jeśli z tego powodu musi zrezygnować z masowego odbiorcy.

OTWARTOŚć. Przodkowie Legusa wywodzą się Litwy. Mięto ma w sobie naturalny gen jagiellońskiej otwartości i wrażliwości na inne kultury. Nie należy do szacownego grona genetycznych patriotów, przaśnego klubu prawdziwków, ani smętnej loży Polaka dziada od pradziada.

JAKBYTEGO BYŁO MAŁO, TO WSZYSTKO MU WYCHODZI. Ma żonę i dwójkę dzieci. Cieszy się powodzeniem atrakcyjnych kobiet i przystojnych mężczyzn. Ma własny interes i to niejeden, a każdy z nich prężnie prosperuje. Jest atrakcją towarzyską miejscowych knajp i ogródkowych grillów. Nawet tańczy i stepuje. Mięto Legus, człowiek-orkiestra.

Dlatego Szanowni Państwo, to ostatnia chwila, żebyście uniknęli niebezpieczeństwa bezpośredniego kontaktu z Mieczysławem Legusem. Jego prace będą was prowokować. Do myślenia i do widzenia.

*****************************************************************************
MIECZYSŁAW LEGUS

Urodzony w 1967 r. w Olecku.
185 cm wzrostu i 88 kg wagi.
Wykształcenie - architekt magister inżynier.
Kilka nieudokumentowanych wystaw, nagród brak.
Rysował w „Życiu”, „Kurierze Porannym” i kilku innych wydawnictwach.
Przez kilka lat związany z białostockimi „Kartkami”, gdzie pisał, rysował i ogólnie rzecz biorąc - wygłupiał się w celu poprawienia bliźnim humoru.
Obecnie mieszka i pracuje w Białymstoku.