Drukuj
- Legnicki „Otello” to opowieść niegłęboka, nieco szantowa - acz szlachetna! - o takim, co kochał i zabił z zazdrości; kolejna z legnickich prostych historii – pisze Jacek Sieradzki w Przekroju i przyznaje spektaklowi czwórkę ("warto obejrzeć") w sześciostopniowej skali ocen. – Przedstawienie może zrobić na widzach w Ameryce wrażenie, bo oni lubią teatr, który opowiada historie: proste, klarowne i niegłupie – mówił ten sam teatralny recenzent w Tygodniku Kulturalnym TVP Kultura, tuż po legnickiej premierze.

„Otello u Szekspira poślubia Desdemonę w Wenecji, a dusi na Cyprze, gdzie wysłano go z wojskową misją. Krzysztof Kopka, przepisując tragedię na nowo, wygnał go poza Morze Śródziemne. Maur ów (tu bynajmniej nie pomazany na czarno) jest nieokrzesanym kapitanem okrętu płynącego po nieznanych wodach wokół Afryki, a Desdemona – piękną i dumną pasażerką. Skąd tak ekscentryczny pomysł?

Wolno domniemywać, że z chęci uniknięcia sztywno-etykietalnych scen w Pałacu Dożów i dworskich intryg w cypryjskim zamku. Kopka i Jacek Głomb (nagrodzony na festiwalu szekspirowskim w Gdańsku za najlepszą reżyserię) uznali zapewne, że morska podróż będzie bardziej widowiskowa, a filary fabularnej konstrukcji: namiętność, mezalians, złe języki i rak zazdrości, nadają się do przetransponowania.

Mamy więc efektowne, zwarte sceny z podróży: zwijanie żagli, ciszę morską, pokładowe bójki i popijawy, obściski z markietankami. I wątki poboczne: czasem zaskakujące (jurodiwa, którą wiozą pod pokładem, by móc rzucić na pożarcie ludożercom), czasem wariackie (Emilia, która na służącą Desdemony awansuje z funkcji… majtka). A na tym tle Przemysław Bluszcz, brutal o głębokim sercu, płonie wściekłą miłościo-zazdrością do pięknej Ewy Galusińskiej, najpierw wyniosłej, potem już tylko bezradnie nieszczęśliwej. Nie ma w tym psychologicznej głębi ani ozdobnej szekspirowskiej retoryki. Nie ma demonizmu Jagona ani społecznego pogłębienia jego intryg. Została nieco szantowa – choć szlachetna! – opowieść o takim, co kochał i zabił z zazdrości; kolejna z legnickich prostych historii”.

(Jacek Sieradzki, „Statek zazdrości”, Przekrój, 5.10.2006)


*************************************************************************************


O legnickiej premierze „Otella”, a także o planowanej podróży artystycznej Teatru Modrzejewskiej z tym właśnie spektaklem do USA (osiem przedstawień w Santa Barbara, Los Angeles i Chicago) Jacek Sieradzki mówił także na żywo z telewizyjnego studia w Tygodniku Kulturalnym TVP Kultura (17.09.2006):

- Trzeba wiedzieć, że „Otello” w reżyserii Jacka Głomba nie jest wierną adaptacją sztuki Szekspira. Tu (w legnickim przedstawieniu – red.) główną rolę grają ludzkie emocje…
Ten spektakl może zrobić na widzach w Ameryce całkiem niezłe wrażenie, tak jak już zrobił na jurorach festiwalu w Gdańsku (dwie nagrody; oprócz tej za reżyserię dla Głomba, także za najlepszą rolę kobiecą dla Ewy Galusińskiej – red.), jak zrobił je także na widzach w Legnicy.
Mam przekonanie, że Amerykanie bardzo lubią taki teatr i w ogóle sztukę, gdzie opowiada się historie. A to przecież specjalność firmy, jaką jest teatr w Legnicy. Historie proste, klarowne i niegłupie, dzięki którym ten teatr ściąga swoją publiczność. Właśnie takie historie jak „Otello”, albo jak „Osobisty Jezus” (legnicka premiera tego spektaklu Przemysława Wojcieszka o tydzień poprzedzała premierę „Otella” – red.). Minimum formy, żadnych „artystowskich” szaleństw, a w zamian dawka prostych, ludzkich historii.
To jest przeróbka, to jest adaptacja Kopki, w której została część postaci i zarys fabuły. Jednak – dzięki przeniesieniu akcji na statek czyli do zamkniętej przestrzeni – nie ma tu nadmiaru dygresji, nie ma polityki, nie ma skomplikowanej intrygi… Głomb chce bowiem opowiadać o rodzeniu się zazdrości, uczucia które jest przyrodzone każdemu człowiekowi, które każdy ukrywa, lecz nosi głęboko w sobie. Mimo wszystkich uproszczeń historia jest zrozumiała. Nic nie trzeba wcześniej wiedzieć, ani niczego („Otella” w wersji Szekspira – red.) czytać…