Gala wręczenia Złotych Masek honorująca artystów i twórców pracujących w teatrach województwa śląskiego upłynęła w cieniu niefortunnych wypadków. Do orkiestronu w sali Opery Śląskiej, gdzie zorganizowano uroczystość, wpadły dwie osoby, jedną z nich odwieziono do szpitala. Artykuł Marty Odziomek.

Gala rozdania Złotych Masek za dokonania teatralne na terenie województwa śląskiego w 2022 roku odbyła się w poniedziałek 27 listopada w Operze Śląskiej w Bytomiu. Zwykle ma ona miejsce w marcu lub na początku kwietnia - w okolicach Międzynarodowego Dnia Teatru.

Tym razem organizator i fundator nagród, czyli marszałek województwa śląskiego postanowił poczekać na otwarcie Opery Śląskiej po remoncie i dać szansę tej instytucji na zorganizowanie uroczystości u siebie, w odnowionych wnętrzach. Tradycją jest bowiem, że galę organizuje teatr, który otrzymał Złotą Maskę za najlepszy spektakl w roku poprzednim, a był to balet "Sól ziemi czarnej" wyprodukowany przez Operę Śląską w 2021 roku. Z drugiej strony - w minionym roku organizator nie zastosował się do tej zasady i zamiast w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, gala odbyła się nie wiadomo dlaczego w Teatrze Małym w Tychach.  

Niemniej ludzie teatru czekali te pół roku dłużej, by w odświeżonej operze, w gronie przyjaciół, rodzin, osób z branży, dziennikarzy oraz polityków cieszyć się tym świętem. Był, jak zwykle, czerwony dywan przy wejściu do gmachu, w korytarzach panowała odświętna atmosfera. Gości powitał gospodarz Łukasz Goik, przypominając, że przez prawie dwa lata trwał remont opery - zaplecza jak i jej serca, czyli sceny. Pojawił się nawet na kilka chwil marszałek Jakub Chełstowski, który ostatni raz w gali rozdania Złotych Masek uczestniczył przed pandemią. Był też prezydent Bytomia Mariusz Wołosz, który po wyjściu marszałka, przejął obowiązki związane z wręczaniem nagród artystom. 

Pechowy wieczór

Organizatorzy wydarzenia, wpadli na pomysł, aby odbywało się ono przy otwartym orkiestronie. Znajdowali się w nim - jak zwykle - muzycy wykonujący fragmenty oper i muzykę do występów baletu, które składały się na program artystyczny tego wieczoru, urozmaicający galę. W trakcie okazało się, że był to pomysł zupełnie nietrafiony, a wręcz niebezpieczny.  

Otóż do odnowionego, mającego ponad cztery metry głębokości orkiestronu wpadły tego wieczoru aż dwie osoby. Pierwsza z nich tuż po rozpoczęciu gali. Mężczyzna energicznie wskoczył na scenę i po prostu nie zauważył, zapewne w przypływie emocji, dziury przed nim ziejącej. W rezultacie gruchnął z łoskotem o jej dno, ale nadspodziewanie szybko sam (!) się z niej wydostał - wstał i podszedł do mikrofonu jak gdyby nigdy nic. Trochę nawet zażartował z tej sytuacji, odbierając nagrodę. Pewnie nabawił się paru siniaków, ale wyglądał i czuł się dobrze, bo za jakiś czas ponownie odbierał statuetkę i był w dobrej formie.  

Prowadząca galę dziennikarka Ewa Niewiadomska co jakiś czas przypominała o otwartym orkiestronie i apelowała o to, żeby uważać wchodząc na scenę - przejście między orkiestronem a jej pulpitem było naprawdę wąskie. Doświetlono więc widownię i proscenium, by nie tonęły w ciemnościach. Goście i następni zapraszani laureaci postanowili obrócić wszystko w żart. 

Za kilkadziesiąt minut do orkiestronu wleciała jednak druga osoba - artystka, która spóźniła się na galę i chyba nie widziała poprzedniego upadku, być może także nie słyszała napomnień o tym, żeby uważać na orkiestron. Rozradowana laureatka z impetem weszła na scenę i... poleciała w dół wydając okrzyk. Żarty się skończyły.

Nie wyszła z dołu o własnych siłach, jak poprzedni poszkodowany - do artystki natychmiast wezwano telefon pogotowie, podbiegł też obecny na sali lekarz. 

Jak doniósł organizator wydarzenia, na szczęście upadek kobiety skończył się na złamaniu palca. Pogotowie zawiozło ją do szpitala.

Niezabezpieczony orkiestron

Galę na czas interwencji medycznej przerwano, ale po jakimś czasie ją wznowiono, zostały jeszcze do wręczenia cztery statuetki.  

Przed kontynuacją gali orkiestron odgrodzono z dwóch stron taśmami zabezpieczającymi, a kolejnych laureatów nagród proszono, by nie wchodzili na scenę od strony widowni, czyli wzdłuż orkiestronu, a od strony kulis, omijając go z dala. Tak też się stało i wieczór zakończył się już bez niespodzianek. 

- Proszę państwa, to jest 79. sezon Opery Śląskiej i do tej pory takie zdarzenia nie miały miejsca - powiedział Łukasz Goik, dyrektor Opery Śląskiej. Być może nie miały miejsca podczas występów przed oczami widzów, wiemy jednak z kuluarowych rozmów, że bywało, iż niektórym zdarzało się do orkiestronu wpadać przez te wszystkie lata i np. łamać nogi czy miednicę. 

W jednej z rozmów podczas przerwy dyrektor zaznaczył, że jesteśmy w operze i należy wiedzieć, że na scenie jest orkiestron. 

To prawda, że jak się jest na wieczorze artystycznym w operze, to zwykle orkiestron jest otwarty i trzeba być tego świadomym. Rozumiem też, że organizatorzy wydarzenia chcieli pochwalić się efektami remontu, w tym m.in. nową jakością dźwięku, więc postanowili zorganizować koncert arii z udziałem operowej orkiestry, której miejsce jest właśnie w orkiestronie, bo na scenie - razem z wykonawcami - zwyczajnie by się nie zmieściła.

Nie rozumiem jednak, dlaczego przejście wzdłuż orkiestronu nie zostało od początku zabezpieczone, skoro wiedziano, że będą obok niego przechodzić tam i z powrotem ludzie? Wielu ludzi, być może niektórzy po raz pierwszy. Dlaczego ponadto zostawiono tak niewiele miejsca na przejście dla artystów między orkiestronem a pulpitem prowadzącej galę? 

Z perspektywy widowni orkiestron był praktycznie niewidoczny, miejsce to z pozycji widza wyglądało jakby było wyłożone jakimś czarnym dywanem, nie dochodziło stamtąd żadne światło. Jestem w stanie uwierzyć, że osoby nieobeznane z pracą na tego typu scenie po prostu nie są świadome miejsca dla orkiestry. I myślę też sobie, że już po pierwszym incydencie technicy powinni byli zabezpieczyć w jakiś sposób krawędzie orkiestronu.

Rozdanie tegorocznych nagród oraz prezentację opery po remoncie przyćmiły więc nieoczekiwane, ale chyba na szczęście niegroźne wypadki. Szkoda, że tak się stało, ciekawe czy ktoś poniesie konsekwencje tych przykrych wypadków gości opery, a jeśli tak, to jakie one będą. 

Niemniej, istotą tego wieczoru (i niniejszego tekstu) była gala i nagrody, dlatego poniżej przedstawiamy teatry i osoby, które otrzymały Złote Maski. 

Laureaci Złotych Masek

W tegorocznej edycji obrad jury wzięło pod uwagę przedstawienia, których premiery odbyły się w teatrach województwa śląskiego od 1 stycznia do 31 grudnia 2022 roku.

Zwycięzców wyłoniła komisja spośród 59 spektakli zrealizowanych przez 21 producentów.

W kategorii "spektakl roku" doceniony został „Kandyd, czyli optymizm" Voltaire'a w reżyserii Rafała Szumskiego (w adaptacji Macieja Wojtyszki i Krzysztofa Orzechowskiego) w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. To świetnie, zespołowo zagrany spektakl w minimalistycznej, ale przemyślanej oprawie wizualnej z kostiumami (i perukami) nawiązującymi do epoki oświecenia, wartko się toczący, z ciekawymi dialogami, lekko i dowcipnie opowiadający historię prostodusznego Kandyda, który usiłuje pogodnie żyć na tym najlepszym ze światów. Brawo dla zespołu, nieczęsto niestety nagradzanego podczas Złotych Masek. 

I wygląda na to, że przyszłoroczna gala wręczenia Złotych Masek za 2023 odbędzie się właśnie w Częstochowie. 

Ale wracając do nagród za ten rok.

W kategorii "spektakl dla młodych widzów" zwyciężyły „Ballady i romanse" w reżyserii Jerzego Jana Połońskiego i Marty Wiśniewskiej w Teatrze Dzieci Zagłębia im. J. Dormana w Będzinie. To bardzo dynamiczne przedstawienie z energetyczną muzyką i piosenkami z rockowym pazurem, świetnie ułożoną choreografią, ciekawie wykorzystujące animacje maskami i innymi przedmiotami. Przedstawienie drapieżne, śmieszno-straszne, ironiczne i z czarnym humorem w tle. Szkoda, że nie gości na afiszu i młodzież na niego nie chodzi! 

Te dwa teatry otrzymały honorowe Złote Maski - statuetki. Aktorzy i twórcy spektakli dodatkowo dostali także nagrody finansowe - w każdej kategorii było to 15 tys. zł (na osobę lub do podziału - w zależności od tego, ilu było laureatów). Wartość każdej nagrody wzrosła więc od ostatniej edycji o 5 tys. zł, co cieszy. 

Kolejne kategorie to te, w których nagrody otrzymali aktorzy i aktorki za swoje role.

W kategorii "aktorstwo za rolę kobiecą w spektaklach dramatycznych" Złotą Maskę otrzymała aktorka Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, Marta Gzowska-Sawicka, za role w trzech spektaklach. Są to: „Milczenie. O Ewie Demarczyk" w reżyserii Tomasza Fryzeła i „Sztukmistrz z miasta Lublina" w reżyserii Witolda Mazurkiewicza oraz „Faraon" w reżyserii Cezarego Tomaszewskiego.

Ta utalentowana aktorka stworzyła trzy różnorodne kreacje - w "Milczeniu..." - wrażliwej, mrocznej diwy polskiej sceny muzycznej, w widowiskowym "Sztukmistrzu..." kochającej i naiwnej Zewtel, a w niezwykłym "Faraonie" - wrażliwej Sary. A na marginesie - Złota Maska należała się Marcie Gzowskiej-Sawickiej od dawna, aktora ma znakomity czas i powodzenie do pasujących do niej ról przynajmniej od kilku sezonów. 

W kategorii "aktorstwo za rolę męską w spektaklach dramatycznych" zwyciężył także aktor z Bielska - Mateusz Wojtasiński za role w spektaklach: „Faraon" oraz „Sztukmistrz z miasta Lublina" w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Wojtasiński stworzył przede wszystkim ciekawą postać tytułowego faraona, w "Sztukmistrzu..." był według mnie troszkę za bardzo "playboyowaty", ale docenić należy jego umiejętności taneczne, wokalne oraz znakomity sposób prezentowania się na scenie. Ten aktor w każdej chyba roli jest zauważalny i wreszcie otrzymał Złotą Maskę.

W kategorii "aktorstwo za rolę w teatrach lalkowych" statuetkę otrzymała Ewa Zawada za charakterystyczną główną rolę w spektaklu „Pasterka i kominiarczyk" w reżyserii Arkadiusza Klucznika (w adaptacji Daniela Arbaczewskiego) w Teatrze Dzieci Zagłębia im. J. Dormana w Będzinie. To również ciekawy pod względem formy spektakl z pomysłowymi kostiumami. 

W kategorii "aktorstwo za rolę drugoplanową" tryumfował Grzegorz Przybył za rolę tajemniczego Osipa w spektaklu „Płatonow" w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Śląskim w Katowicach. Aktor wychodził na scenę zaledwie kilka razy i na niedługie występy, ale jego kreacje były wyraziste i godne zapamiętania. 

W ostatniej kategorii, w której nagradza się aktorów - "aktorstwo za rolę wokalno-aktorską" - Złotej Maski nie przyznano. Według komisji nie było w tamtym roku kreacji wartej nagrodzenia. 

Jak wygląda zestawienie nagród dla twórców spektakli, których premiery odbyły się w 2022 roku w województwie śląskim? 

Za reżyserię Złotą Maskę zgarnął Jacek Jabrzyk - za dwa spektakle: „Węgla nie ma" wg tekstu Przemysława Pilarskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach oraz „Poskromienie złośnicy" (wg dramaturgii Huberta Sulimy) w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. "Węgla nie ma" w warstwie fabularnej jest rodzajem zabawy w konwencji kryminału wypełnionego poważnymi refleksjami m.in. o ludziach i przyszłości świata oraz o śląsko-zagłębiowskich żarcikach. A "Poskromienie złośnicy" w wydaniu męskiej części zespołu aktorskiego to udana próba obśmiania tego ociekającego męskim szowinizmem dramatu Szekspira. 

W kategorii "scenografia" zwyciężył duet artystyczny BRACIA, czyli Agnieszka Klepacka i Maciej Chorąży za scenografię do „Faraona" w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. To niesamowicie pociągający spektakl, złożony z wielu dopracowanych elementów, w tym właśnie zjawiskowej scenografii, która mieniła się jasno i złociście (także pomysłowe kostiumy miały tę "właściwość"). 

Kategoria "choreografia/ruch sceniczny" - tu nagrodę otrzymało także dwóch artystów. Są to Katarzyna Zielonka i Jarosław Staniek za choreografię w dwóch spektaklach: w bardzo widowiskowych, roztańczonych „Kotach" w reżyserii Jakuba Szydłowskiego w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, w których aktorzy i aktorki dosłownie poruszają się niczym koty i kocice oraz w wymienionej już, nagrodzonej tytułem spektaklu roku dla młodego widza produkcji „Ballady i romanse" w Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie.

Dwie Złote Maski przyznano w ramach "kategorii specjalnej" (gdyż jednej nagrody nie przyznano w kategorii za rolę wokalno-aktorską). 

Pierwszą Złotą Maskę otrzymał duet Katarzyna Knychalska i Jacek Głomb za mariaż teatru i sportu, który otwiera sceny na nową publiczność w spektaklu „Chopcy z Roosevelta" w Teatrze Nowym w Zabrzu. Tekst napisała Katarzyna Knychalska (na podstawie książki Pawła Czady, niegdyś dziennikarza katowickiej "Wyborczej"), a wyreżyserował go właśnie Jacek Głomb. To przedstawienie, na które z wielką chęcią zaglądają do teatru kibice Górnika Zabrze! 

Drugą wspólną Złotą Maskę otrzymali: Martyna Guzy, Anna Lemieszek, Katarzyna Błaszczyńska, Arkadiusz Machel i Kuba Anusiewicz za spójną artystycznie i perfekcyjną w wykonaniu pracę zespołu aktorskiego w spektaklu „Lobotomia" w reżyserii Marka Rachonia w Teatrze Śląskim w Katowicach.

Złote Maski to prestiżowe nagrody przyznawane przez Zarząd Województwa Śląskiego. W tym roku przypadła 55. edycja tej nagrody.

O wszystkich nominowanych do nagrody za 2020 pisaliśmy tutaj

Tego wieczoru w bytomskiej operze przyznano też inne nagrody dla artystów: ZASP oddział w Katowicach wręczył Nagrody im. Leny Starke oraz Nagrody im. Adama Baumanna dla Młodych Aktorów, a wortal Dziennik Teatralny - Nagrodę im. Zbigniewa Grucy dla najlepszego aktora. 

Nagrodę im. Leny Starke za najlepszą kreację aktorską otrzymał Mateusz Znaniecki za rolę Maximiliana Aue w spektaklu „Łaskawe" w reżyserii Mai Kleczewskiej w Teatrze Śląskim, a za całokształt pracy artystycznej Joanna Cierniak z Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk" oraz Bogumiła Murzyńska z Teatru Śląskiego.

Nagroda im. Adama Baumanna dla Młodych Aktorów trafiła w ręce Michała Piotrowskiego z Teatru Śląskiego w Katowicach oraz Mateusza Wojtasińskiego z Teatru Polskiego w Bielsku-Białej.

Nagrodę im. Zbigniewa Grucy dla najlepszego aktora województwa śląskiego za sezon 2022/2023 otrzymała Anna Nowak za role w Teatrze bez Sceny w Katowicach. 

(Marta Odziomek, „Złote Maski 2023. Gala w Operze Śląskiej z dwoma upadkami do orkiestronu”, https://katowice.wyborcza.pl/katowice/, 28.11.2023)