Ojczyzna. Ziemia ojców. W języku angielskim motherland lub fatherland. Po łacinie patria. Macierz. Ziemia rodzicielka. Dla niektórych bardziej matka, a dla innych ojciec, ale zawsze rodzic – teren skażony dydaktycznym smrodkiem i traumami dziedzicznymi, choć kochany. Ojczyzny się nie wybiera. Ona nas wychowuje znanymi sobie sposobami, a my musimy uzyskane w ten sposób zasoby i deficyty nieść dalej. Pisze w swoim comiesięcznym felietonie z cyklu „5000 znaków” Magda Drab.

Dzieci można jednak wychowywać bardzo różnie. Istnieje całe bogactwo stylów i postaw, które może prezentować rodzic i zgodnie z obserwacjami specjalistów wyjdą z tego inne dzieci, bo wychowanie jest „sferą formowania człowieczeństwa jednostki ludzkiej” (M. Straś-Romanowska, Refleksje o wychowaniu w perspektywie personalistycznej, „Psychologia Wychowawcza” nr 1-2/2012), czyli zabiegiem poważnym i kluczowym w życiu każdego obywatela. Jednocześnie takie behawiorystyczne podejście do kształtowania jednostek bywa bardzo uprzedmiotowiające. Obywatel staje się bowiem obiektem regulowanym przez serię wzmocnień. Grzeczne dzieci otrzymują liczne ulgi i benefity socjalne, a łobuzy kolekcjonują mandaty i wyroki. System kar i nagród jako sposób kształtowania pożądanych postaw wydaje się podejściem dość staromodnym, ale wciąż powszechnym i popularnym. Prawdą jest, że chociaż odchodzi się od klapsów czy trzymania dzieci w zamknięciu o chlebie i o wodzie, to ograniczenie kieszonkowego czy szlaban nadal pełnią kluczową rolę w regulowaniu wartości wychowanków. Jednocześnie podejście do kształtowania potomków cechuje się dużą różnorodnością, która daje rozmaite efekty.

W stylu permisywnym, nazywanym też liberalnym, opiekun na wiele swoim wychowankom pozwala i nie wtrąca się w ich sprawy. Właściwie potomkowie robią, co chcą: wpadają w niekontrolowane ataki wściekłości, rzucają klockami, wyrywają kończyny lalkom, wysuwają żądania dotyczące kupna kolejnych łakoci czy zabawek, podpalają kosze na śmieci, wybijają szyby na przystankach, zęby w szczękach współobywateli, dokonują samosądów – a rodzic nic z tym szczególnie nie robi, bo albo tak kocha, że nie umie dziecku odmówić czy wyciągnąć wobec niego konsekwencji, albo jest mu ono tak obojętne, że żaden wybryk potomka nie robi na nim wrażenia. Skutkiem takiego stylu wychowania mają być rzesze egoistycznych i niezdolnych do przystosowania osobników.

Przeciwieństwem takiego podejścia jest styl autokratyczny. Królują w nim nakazy, zakazy i przymus. Był to styl bardzo modny w poprzednim stuleciu i nadal znajduje swoich zwolenników w różnych częściach globu. Dzieci wychowywane w sposób autokratyczny mają zwykle kłopoty z pewnością siebie, wydają się smutne, przygaszone i nie wykazują motywacji wewnętrznej. Częste są też próby ucieczki, nielegalnego przekraczania granic i całkowitego zerwania kontaktu z rodzicem.

Bardzo niekorzystne sposoby wychowania to też zaniedbujący i niekonsekwentny. Dzieci dotknięte takim traktowaniem mają silnie zachwiane poczucie bezpieczeństwa i trudności z określeniem własnych potrzeb.

Za zdecydowanie najkorzystniejszy uważa się styl demokratyczny, a przynajmniej nikt na razie nie wymyślił lepszego. W stylu tym dzieci zapraszane są do rozmowy, a cały system opiera się na szanowaniu praw wszystkich członków społeczności. Coraz częściej tak właśnie wychowuje się dzieci, choć zazwyczaj rodzice stosują style mieszane lub łączone.

Prócz stylu liczy się też postawa. Rodzic akceptujący, współdziałający z dzieckiem, uznający jego prawa i pozwalający mu na rozumną swobodę to rodzic idealny. Utopijny opiekun, którego każdy chciałby mieć i który daje światu dzieci szczęśliwe, świadome swoich potrzeb i szanujące prawa innych. Niestety często rodzic odtrąca dziecko, stawia mu nadmierne wymagania lub, co równie fatalne w skutkach, przesadnie chroni. Nieustanna kontrola prowadzi bowiem do całego zestawu zaburzeń. Można odnieść wrażenie, że właściwie wszystkie możliwe plagi psychiczne są wynikiem nadmiernej kontroli rodzicielskiej.

W Chinach na tysiąc mieszkańców przypada sto dwadzieścia kamer. Od 2015 roku nagrane materiały z przestrzeni publicznej są ogólnodostępne i to właśnie z nich powstał pełnometrażowy film Oczy ważki. Dzięki starannemu monitorowaniu chińskich studentów udało się oduczyć ich przysypiania na wykładach lub zajmowania się czymkolwiek innym niż pilne notowanie. Chiny przodują w systemach śledzących i sprzedają je innym. Na wschodnim nabrzeżu wychowanego w stylu demokratycznym Toronto rozwija się projekt Quayside, który dzięki licznym czujnikom ma rozwiązywać na bieżąco wszystkie problemy mieszkańców i chronić ich przed każdą niedogodnością. Jakie dzieci wyjdą z tak pilnie kontrolowanych społeczeństw?

Podobno Indianie, którzy widzieli siebie jako część ziemi, nie uważając zamieszkiwanego terenu za własność dziedziczoną po ojcach, zalecali jedynie, by dzieci nakarmić, nauczyć i puścić wolno. Dziecko było gościem w ich domu. Nie obiektem czy dobrem ruchomym.

(Magda Drab, „5000 znaków. Wychowawczo”, Miesięcznik „Teatr” nr 11/2023, https://teatr-pismo.pl/)